sobota, 15 czerwca 2013

Nadia Walsh

   Kochany pamiętniczku... Jak to dziecinnie brzmi. Dobra jeszcze raz. Drogi pamiętniczku... Nie wiedziałam, że pamiętnik może być drogi. Nie, już dobra koniec. Teraz tak na serio. Nie będę pisała durnych tekstów na początek, bo to nie jest w moim stylu. Ogólnie rzecz biorąc to nawet prowadzenie pamiętnika nie jest w moim stylu. To zabawa dla małolat, które nie radzą sobie z życiem, nikt ich nie słucha i dlatego chcą się wyżalić swojemu pamiętnikowi. Ja nie należę do tej części ludzi. Ja jestem... inna. Mogę śmiało powiedzieć, że wyjątkowa. Raz się uśmiecham, a raz z moich oczu lecą pioruny. Wiecie... Nigdy nie mam problemów z nawiązywaniem nowych znajomości. Jestem optymistyczną osóbką i ludzie to wyczuwają. Chyba właśnie dlatego mam tylko znajomych. Inni nie boją się mojego towarzystwa. Wiecie co jest najśmieszniejsze? Otóż to, że czasami bywa tak, że nie wiem jak mam się zachować. Co mam powiedzieć i co zrobić. Ale mniejsza z tym. Teraz zdradzę wam powód dla którego zaczęłam pisać tej głupi pamiętnik. Wiecie... W moim życiu bardzo dużo się dzieje. Niektórzy twierdzą, że jestem magnesem na kłopoty. Dosłownie je do siebie przyciągam. Ale mi to jakoś nie przeszkadza. Dobrze mi jest tak jak jest. Przejdźmy teraz do sedna sprawy. Zaczęłam opisywać swoje przeżycia, ponieważ... naprawdę chcesz... chcecie... jak zwał tak zwał, to wiedzieć? Osobiście uważam, że nie ma w tym nic fajnego i ciekawego. Ale niech wam, tobie... im będzie. Albo nie. Nie zdradzę wam tego sekretu. Domyślcie się sami, ot co. 
   Impreza urodzinowa trwała w najlepsze lecz nikt nigdzie nie mógł znaleźć samej jubilatki. Siedemnaście lat kończy się tylko raz w życiu. Nadia postanowiła z tego skorzystać i wyprawiła huczne przyjęcie. Przyszli jej wszyscy znajomi, którzy z kolei ściągnęli swoich znajomych, ci swoich i tak dalej. Ogólnie rzecz biorąc to z imprezy dla pięćdziesięciu osób stała się balanga dla ponad setki. Ale jej to nie przeszkadzało. Im więcej osób tym lepiej. Rodzina Nadii może i nie należała do najbogatszych rodzin w mieście. Ale pieniądze by wyprawić takie przyjęcie mięli. 
   - Nadia... - cichy pomruk wydobył się z ust blondyna, który jeździł ustami po szyi brunetki. Dziewczyna stała oparta o regał ze starymi książkami. Tylko tutaj mogli być sami. W innych pomieszczeniach byli ludzie, a Nadia, wbrew wszystkim pozorom, ceniła sobie prywatność. - Jesteś tego pewna? - zapytał, a na co dziewczyna wywróciła oczami. Co za głupie i bezsensowne pytanie! 
   - Nie chcę być siedemnastoletnią dziewicą - mruknęła i wspięła się na palce by móc dosięgnąć ust chłopaka. Mimo wysokich szpilek cały czas była od niego o niższa. Ale nikomu to jak na razie nie przeszkadzało.
   - Nie chcę byś robiła coś wbrew sobie - powiedział czując jak dłonie dziewczyny wędrują po jego plecach i schodzą coraz niżej. W końcu natrafiły na na jego pośladki. Lecz zamiast je ścisnąć, jak to bywa na filmach, dziewczyna wsunęła dłonie do jego kieszeni i zaczęła je przeszukiwać.
   - Nie masz... - warknęła, a jej oczy niebezpiecznie się zwęziły. Blondyn westchnął ciężko i pokręcił przecząco głową. - Ty... - ze złości nie potrafiła wydusić z siebie ani jednego słowa. Miała go dość. Przecież jej obiecał! 
    - To dla twojego dobra, Nadio - powiedział cicho i spuścił głowę w dół. Odwrócił się na pięcie z zamiarem odejścia. Najwyraźniej stwierdził, że dalsze przebywanie w towarzystwie brunetki jest już zbędne.
   - Obiecałeś... - szepnęła cicho, a po jej policzku spłynęła jedna, samotna łezka, którą szybko otarła, bo nie chciała by zobaczył jej słabość. Prawda była taka, że miała już dość niewypełnionych obietnic, które jej złożył. Za każdym razem tak było. Powinna była już dawno się do tego przyzwyczaić lecz coś sprawiało, że ciągle wierzyła, że tym razem będzie inaczej. - Mam już dość tego, że ciągle nie wypełniasz tego co mówisz! - krzyknęła w pewnej chwili, a chłopak momentalnie odwrócił się w jej stronę. Zrobił dwa większe kroki i już był przy niej. Wpatrywał się w nią, a ona odniosła wrażenie, że gdyby coś jeszcze powiedziała to by ją uderzył. 
   - A ja mam dość twojego zachowania. Myślisz, że kim ty jesteś? Jesteś nikim, rozumiesz?! Nikim! I uwierz mi, że nikt ci nigdy nie będzie usługiwał! Księżniczka cierpi. Ojejku jakie to smutne. Dziewczyno ogarnij się! Nie zawsze będzie tak jak ty tego chcesz! Kiedy to w końcu do ciebie dotrze?! - tym razem to Eryk krzyczał, a dziewczyna wpatrywała się w niego swoimi dużymi, brązowymi oczami. Nie potrafiła uwierzyć w to co on do niej mówił. Czy to naprawdę mogłaby być prawda? Przecież ten Eryk, którego znała i... kochała (?!) taki nie był i nigdy by czegoś takiego nie powiedział!
   - To nie we mnie jest problem tylko w tobie. To kolejna obietnica, którą mi złożyłeś, a której nie dopełniłeś - powiedziała cicho i pociągnęła nosem. Już nawet nie przejmowała się faktem, że chłopak widzi jak cierpi. Miała to gdzieś, bo teraz już nic się dla niej nie liczyło. Chciała tylko by ten paskudny wieczór już się skończył. Chciała spędzić go w przyjemny i fajny sposób, a jak na razie to wszystko idzie nie tak jak ma. A miało być tak pięknie! 
   - Obiecywałem ci też, że będę ci wierny. Cóż... W tym też cię zawiodłem - powiedział w pewnej chwili, a dziewczyna z wrażenia, musiała oprzeć się o szafkę. Nie miała już siły na nich. Nie mogła uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. To... To nie mogła być prawda! 
   - Zejdź mi z oczu - szepnęła cicho i zjechała po szafce w dół. Eryk przez chwilę wpatrywał się w nią, a potem odwrócił się na pięcie i opuścił pomieszczenie zostawiając Nadię samą. 
Tak... Muszę to przyznać, pamiętniczku, że moje osiemnaste urodziny kompletną klapą. Sama nie wiem jak mogłam do tego wszystkiego dopuścić. Śliczna mordka Eryka wszystko mi przysłoniła,a teraz tego żałuję. Przecież... To nie jestem ja! Nie powinnam się tym przejmować, prawda? Ale jakoś... Nie potrafię. Byłam z Erykiem od ponad roku i nie potrafię ot tak o nim zapomnieć. Jeszcze tylu się o nim dowiedziałam... Zdradzał mnie... Miał inną... Pieprzony sukinsyn! Ale wiecie co? Dzięki temu nauczyłam się jednego - nigdy nie ufaj facetom ze śliczną mordką, pięknymi oczami i włosami, które aż się proszą o dotknięcie... Nie i już. 
O matko kochana... Minął rok odkąd ostatni raz tutaj pisałam. Ale nie żałuje. W moim życiu tyle się działo, że aż strach pomyśleć. Ale tak w skrócie to: ukradłam papugę z Zoo, włamałam się do szkoły, pomalowałam okna sąsiadce na czarno, pokłóciłam się z Erykiem, uciekłam z domu, wróciłam do domu, złamałam rękę, chciałam uprawiać seks w samochodzie, pojechałam na koncert punkowy, całowałam się z punkiem, zrobiłam sobie różowe pasemka lecz były do kitu i się ich pozbyłam. I to w sumie tyle... A nie! Przepraszam. Siedzę teraz w samolocie, bo postanowiłam polecieć do ukochanego braciszka. Ucieszy się na mój widok. Musi! 
   Cała podróż minęła jej bardzo dobrze. Aż sama się dziwiła, że lot samolotem może być tak przyjemny. Nie licząc oczywiście startu i lądowania, bo wtedy miała wrażenie, że lada moment zginie, a samolot się rozwali. Na szczęście tak się nie stało. Tak jak lot był przyjemny to z całą pewnością podróż taksówką już nie. Nie dość, że siedzenia niewygodne, to mało miejsca i jeszcze niemiły kierowca, który chciał ją zgwałcić samym spojrzeniem kiedy się przebierała. 
    Kiedy znalazła się pod chatką brata nawet nie zastanawiała się nad tym co może jej się stać kiedy się do niego włamie. Ale co jej tam szkodzi. Weszła przez otwarte okno i rozglądnęła się w koło. Ładnie się tutaj urządził. Aż zaczęła żałować, że dopiero po raz pierwszy się tutaj znalazła. W końcu znalazła sypialnię. Chyba. Weszła do niej i uśmiechnęła się na widok śpiącego brata. Pochyliła się nad nim i przejechała pacem po jego policzku.
   - Co jest? - mruknął przez sen, a brunetka uśmiechnęła się do niego szeroko. 
   - Csii... Nie mów nic, kocha się za nic, nie istnieje żaden powód do miłości - powiedziała cytując jednego ze swoich ulubionych pisarzy. 
   - Kim jesteś? - zapytał, a na ustach dziewczyny pojawił się diaboliczny uśmieszek.
   - Twój koszmar senny - powiedziała. Wpatrywała się w każdy ruch Quentina i o mało co nie udusiła się ze śmiechu kiedy zobaczyła jego minę zaraz po przeczytaniu napisu na koszulce. Nie ma co się dziwić. "Witam w piekle" nie brzmi zbyt zachęcająco.
Nadia Walsh
18 lat
Uczennica ostatniej klasy szkoły średniej | Aktoreczka w tutejszym teatrze | Pracuje w księgarni gdzie układa książki | Mieszka z braciszkiem i jego dziewczyną | Magnez na kłopoty | Włóczykij, który szuka swojego miejsca na świecie 
[Witam! :) Karta jest jaka jest. Kiedyś ją może poprawię. Zapraszam do wątków i powiązań. Nadia nie gryzie, autorka tez nie. Mogę wymyślać, mogę zaczynać. Wszystkiego po trochu. Twarz: Lucy Hale. Cytat w tytule: Happysad - A miało być tak pięknie.]